sobota, 11 sierpnia 2012

That's right, nobody f***s with the J!






Jedząc tosta czuję jego wzrok. Sześcionożne owady zwalają mi sen z powiek. Brud zabija motywacje, brud pozwala mi życ. Okruszki, kropleki, papierki. Całe moje życie. Kocham Kasie. Brud tak naprawdę nie istnieje. To jest tylko szablon przez który jesteśmy zmuszeni patrzeć. Tak naprawdę to nie wiadomo co to brud. Albo śmieci. Albo Garbage..  Bardzo NIE W PORZĄDKU narzucone ograniczenia. Panranoja. Manipulacja. 'Break me, that's easy' ? Wszystko czego pragnę to Ty. Żartuję hahaha, w sumie to mi zwisasz. Trudne do zrozumienia? Nie zmienię się. Jest w porządku. Muzyka gra, taniec zmienia ludzi. Jesteś inny, ale ja ta sama. Co się stało? Widzę drzewa. Milion liści. Szumią. Palce. Długie włosy.  Głowa. Ramiona. Brzuch. GENITALIA? Tak, to jest to słowo, słowo tabu, słowo, które kojarzy się z szatanem. Nie, nie będę kuszona jak J na pustyni! I nie, nie będę dalej siedzieć i pierdzieć w ulubiony koc. Wyjdę na ulicę. Będę krzyczeć. Genitalia to teraz mój hymn. Mój sztandar. Moje dziedzictwo. Biel, żółć, żółć, biel. Lubię, kiedy schodzisz w dół gryfu. Kiedy dźwięk wbija się w komórki. Krew. Fale uderzają, pienią się, ryk morza to ryk wolności. Biel nie szanuje czerni. Czerń nie popiera bieli. Spotykają się po kryjomu. A ja czekam. Czekamczekamczekam, czekam na coś, czego nie ma, nie będzie. Czekam na fałszywe obietnice,fałszywe pieniądze, nawet na fałszywe konta na fejzbuku. Czekam na coś co nie ma prawa się wydarzyc. A Ty, bucu. Tak, tak, to o Tobie mówię. Nie rób takiej miny, nie wytrzeszczaj tak oczu. Dobrze wiesz, czemu zasługujesz na takie miano. Schowaj swoje kredki o sraczkowatym kolorze, przestań malować ściany. To nic nie da. Pęknięcia pozostaną. Syzyfowa praca. Nie traktuj mnie tak. Kiedyś wrócę na dobry szlak. Co wtedy będzie? Psychodeliczna apokalipsa zabije mnie i nigdy nie powstanę. Wysokie dźwięki. Co mówiłeś? Wysokie dźwięki. Nigdy więcej.... Przecież wiesz, że żartuję. Nie wracaj. Oh, oby to się nie stało. Chciałeś coś powiedzieć? Nie. W tej chwili powtórz myśl. Nie sprawiaj bym odszedł. Kto? Ty? Ciebie tu nie ma. Jesteś chorym zmysłem mym. Piaskiem wypełniającym pustkę. Nie ma Ciebie. Jestem ja myśląca o Tobie. Dlatego istniejesz. W twojej czasoprzestrzeni jako kołek egoizmu. W mojej jako żart. Udany. Jednak dalej jest tylko żartem. Smuteczek. Nie wiem, czy do mnie skaczesz. Ale zaczynam być podejrzliwa. Nie znam twojej twarzy. Mało wspólnych znajomych. Kim ty jesteś? Tyle różnych wersji jednej podstawy, gubię się w tym. Grzęznę. Przestań mieszać, ja mieszam? Ty mieszasz? Możesz odmaszerować, masz moje pozwolenie. 50 dni obierania ziemniaków to nie jest tak dużo w perspektywie Twoich błędów. Łączę się z horoskopem zdarzeń. Każda chwila wydaje się byc błaha, ale w pełni wykorzystana. Makaron ryżowy jedzony pałeczkami wyślizguje się i upada z pluskiem na dno. Dosięgniesz? Ogień. Światło. Plusy, minusy. Mam tylko nadzieję, że rozumiesz. Stop. Cofnij. Gdybym była każdą inną. Ale nie jestem. Raz na zawsze, Hit the road Jack. W sumie - i tak się nie połapiesz, że to do Ciebie.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz