I say, you kill your heroes!
Z zaświatów przybywa królik. Futrzany berecik nosi przekrzywiony na stronę prawą. Mówi językiem moralności i zmysłów. Potrafi zmieszać ogień z wodą, nie ujarzmiając żadnego z nich. Jego prawdziwym darem jest zdolność do racjonowania żywności gotowej do spożycia. Każda sekunda jest dla niego nabytkiem za cenę życia. Kiedy poznał Ją, napomknęła o niemożności poznania. Zaborczy królik rytualnym skokiem ruszył zgłębiać istote rzeczy. ''Nie, nie!'' krzyczała Ona. ''W cieniu bzdur zgubić się nie chcę. Nie, nie!'' krzyczała głośniej. ''Staniesz się dla mnie ciemnością. Nie zostawiaj mnie. Chcę być ciemnością razem z tobą.'' Gdyby królik spojrzał za siebie, ujrzałby najcudowniejszy widok, jaki oczy królicze są w stanie dostrzec. Ogarniało Ją lśnienie, wicher rozwiewał jej ciało, materia krążyła w okręgach czystości by złączyć się z brudem zabarwionych myśli. Zapis tej chwili widnieje w umyśle Tego. Królik wpaniały nic o Tym nie wie. Nie odwrócił się. Ich poznanie już go nie dotyczyło. Nie boli to, czego nie widać.
Idąc stepem mijał statki kolorowych barw, wąchał sypkie morze dźwięku, dotykał wonie przedziwne. Rozglądał się tym pierwszym, niepewnym spojrzeniem. Szukał i dotykał. Gnębił i zwiedzał. Uniowszy się na plątaninie materii przez niego poruszonej, dostrzegł punkt nie należący do żadnego poznanego dotąd zbioru istot. Łączył dzieje, rozdzielał spójność. Serce jego czyste, myśli jego białe, futro jego czarne, dlatego początek postanowił obdarzyć go wiedzą absolutną. Znalazł prawdę. Ukryta była w kwiecie niepłodnym i brudnym, lecz pachnącym najbardziej na łące fal. Posiąwszy, odgadł istotę. Wysunął ząbki. Zawrócił. Nie oglądając się za siebie, skocznym biegiem zmierzał ku Niej. Nie żegnał się. Nie zapamiętywał. Jeden obraz go ogarnął. Ona. Styl. Śpiew. Młodość. Obcość. Piękno. Zbliżył się do miejsca. Jakoś sie zmieniło. Było pełne uczucia. Ledwo można było oddychać, tak było zapchane. W tej farnej chwili, królik zrozumiał pożądanie emocjonalne kierowane go Niej. Przyśpieszył. Mając za nic radę kropelki wybawicielki by udać się do statyczności, z otwartymi ramionami wbiegł do Jej czasoprzestrzeni. Jakież było brutalne przebicie jego duszy nieskażonej. Oczy zaszły mgłą, serce przestało bić. Ujrzawszy prawdę Jej ciała w Tegoż ramionach, istota rzeczy znikła z powierzchni istot razem z królikiem poświęcicielem. Nastrój prysł. Początek ogarnął smutek. Powierzył prawdę po raz pierwszy. Ujrzała światło tylko jednego umysłu. Głupiutkiego królika. Tupiące metamorfozy krzyczące 'Nie, nie!' zagarnęły własność niewiedzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz